„Slow food – co to takiego?” zapytał mnie kolega z pracy, z którym wcześniej długo rozmawiałam o domowych wędlinach i robieniu musztardy od zera. Choć nie znał tego określenia okazało się, że wyznaje na co dzień filozofie przygotowywania dań od podstaw, starannego wybierania składników i cieszenia się jedzeniem.
Od dawna marzyło mi się by znaleźć sposób na to by tych, którzy jedzą (i żyją) slow, zintegrować. Dzięki entuzjazmowi Ewy i Wojtka, właścicieli bistro Vittorio, moje marzenie zaczęło się spełniać. W sobotę wieczorem zawiązał się nieformalny klub Slow Koszalin. Inauguracyjny wieczór w stylu włoskim zgromadził przy stole ludzi, którzy nie chodzą na kulinarne skróty.
Każdy z uczestników spotkania przygotował swoje ulubione włoskie dania. Ich lista była długa. Niektóre z przyjemnością pokażemy wam na blogu. Było dużo włoskiego wina, domowej produkcji limoncello i… cudowny nastrój. Choć nie wszyscy się znaliśmy to po raz kolejny okazało się, że jedzenie łączy w wyjątkowy sposób. Przez wiele godzin rozmawialiśmy o smakach, podróżach, pasjach (nie tylko tych kulinarnych). Dzieliliśmy się tajemną widzą na temat najlepszych składników, receptur, kulinarnych patentów.
Już wiemy, że spotkamy się znowu, Tym razem z kuchnią arabską. W większym gronie. Nie boimy się nieznajomych, o ile ci nieznajomi dzielą naszą pasję.
Po co wam o tym piszę? To proste: chciałabym was zarazić wirusem slow. Spotykajcie się po to by cieszyć się jedzeniem, by się wzajemnie poznawać przez swoje ulubione smaki. Celebrujcie życie. Bądźcie slow.
Od dawna marzyło mi się by znaleźć sposób na to by tych, którzy jedzą (i żyją) slow, zintegrować. Dzięki entuzjazmowi Ewy i Wojtka, właścicieli bistro Vittorio, moje marzenie zaczęło się spełniać. W sobotę wieczorem zawiązał się nieformalny klub Slow Koszalin. Inauguracyjny wieczór w stylu włoskim zgromadził przy stole ludzi, którzy nie chodzą na kulinarne skróty.
Każdy z uczestników spotkania przygotował swoje ulubione włoskie dania. Ich lista była długa. Niektóre z przyjemnością pokażemy wam na blogu. Było dużo włoskiego wina, domowej produkcji limoncello i… cudowny nastrój. Choć nie wszyscy się znaliśmy to po raz kolejny okazało się, że jedzenie łączy w wyjątkowy sposób. Przez wiele godzin rozmawialiśmy o smakach, podróżach, pasjach (nie tylko tych kulinarnych). Dzieliliśmy się tajemną widzą na temat najlepszych składników, receptur, kulinarnych patentów.
Już wiemy, że spotkamy się znowu, Tym razem z kuchnią arabską. W większym gronie. Nie boimy się nieznajomych, o ile ci nieznajomi dzielą naszą pasję.
Po co wam o tym piszę? To proste: chciałabym was zarazić wirusem slow. Spotykajcie się po to by cieszyć się jedzeniem, by się wzajemnie poznawać przez swoje ulubione smaki. Celebrujcie życie. Bądźcie slow.
[Asia]
Czy pojawią się na blogu przepisy na te zdrowe pyszności? Aniu, podrawiam! Kinga
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńMyślę że część z nich na pewno się pojawi musimy tylko mrugnąć okiem do naszych znajomych, którzy na pewno chętnie zdradza przepis:) A póki co zachęcam Cię do śledzenia naszego funpage'u, na którym umieszczamy zapowiedzi nowości na blogu. Pozdrawiam również;)
Śledzę, śledzę. Chyba od początku waszego blogowania:)
OdpowiedzUsuńCieszymy się, że mamy stałych fanów :)
Usuń