Nie macie pomysłu na weekend? Wybierzcie się na kilka godzin do innego świata - gdzie lody są tak tłuste, że się nie topią, słodycze nie są słodkie, średnia wieku jest zaskakująco wysoka... za to klimat, widoki i ludzie wprawiają w znakomity nastrój.
Dziś będzie zdjęć dużo, za to słów mało. Bornholm nas oczarował. Miałyśmy szczęście. Pogoda była cudowna, morze łaskawe (przynajmniej w jedną stronę), załoga Jantara przyjazna, a sama wyspa... kiedyś na nią wrócimy.
Na kilka dni, a nie godzin. Mądrzejsze doświadczeniem nie będziemy już próbować lodów na zamku, nie damy się skusić na słodkości. Za to będziemy wczuwać się w leniwą atmosferę wyspy, jeść wędzoną rybę, pić ciemne piwo. I na pewno zrobimy duży zapas rewelacyjnej słodkiej musztardy z Bornholmu i śledzia w carry (Panie Mirku dziękujemy za nieocenione rady).
Plansza do gry, która nazywa się "gówniane szczęście". Loteria polega na tym, że wypuszcza się do ogrodzonego kwadratu z liczbami dobrze nakarmioną kurę. Uczestnicy obstawiają liczby, podobnie jak w ruletce. Zgadnijcie, która liczbą jest w tym wypadku tą szczęśliwą...
Manufaktura duńskich słodyczy
Duńskie słodycze słodkimi nazwać nie można. Są o smaku lukrecji i częstokroć słone. Duńczycy je uwielbiają. W Polsce, cóż wszyscy, których nimi częstujemy, plują :)
Krótki reportaż filmowy z naszej wizyty
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz